Urodzony w Mławie w 1988 roku, gdzie  mieszka do dziś. Absolwent Wyższej szkoły Menadżerskiej w Warszawie. Wiersze pisze od 2008 roku.

 

Od 2009 roku członek  Związku Twórców Ziemi Zakrzeńskiej w sekcji literackiej. Od lutego 2015 roku do wiosny 2016 roku pełnił funkcję sekretarza w Związku Twórców Ziemi Zakrzeńskiej. Do tej pory wydał dwa tomiki poetyckie.
Jego debiutancki tomik poezji„ Gra w kolory nocy” ukazał się w 2011 roku, zaś „Spectrum” drugi tomik wierszy w 2015 roku.
 
Dzięki poezji stara się wyrażać swe uczucia, pomysły, nastroje i poglądy. Inspiracje czerpie z życia, wydarzeń, radości i smutków dnia codziennego. Tym samym kreując swój własny czasem kolorowy pogląd na świat. Jego zainteresowania są różne i nie tylko związane z poezją: pisze teksty do piosenek, modeluje, szkicuje, interesuje się techniką, motoryzacją, elektryką i elektroniką, słucha dużo muzyki, uwielbia długie wycieczki rowerowe w  okolice północnego Mazowsza, gdzie zamieszkuje.

Do ważniejszych osiągnięć w dziedzinie poezji może zaliczyć:
- publikację wierszy w Almanachu Mławsko-Żyrardowskim w 2009 roku (debiut),
- nagrodę w II konkursie literackim „Mława - miasto moich marzeń” zorganizowanym z okazji Dni Mławy w 2010 roku,
- I miejsce w kategorii specjalnej w „IV Mazowieckim Konkursie Literackim” w Przasnyszu w 2010 roku,
- półfinalista „V mazowieckiego Konkursu Literackiego” w Przasnyszu w 2011 roku
- zdobycie wielu nagród w konkursach jednego wiersza podczas spotkań literackich i wieczorów autorskich z wybitnymi poetami z całej Polski zaproszonymi do Mławy 2013-2015 rok


Krzysztof Kowalski prowadzi swoją stronę autorską w Internecie na Facebooku: www.facebook.com/krzysztofkowalski.poeta (na bieżąco publikuje wszelkie wydarzenia)
Adres e-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

  Z TOMIKU SPECTRUM:  
WŁOSY Z ZANZIBARU

miłości nie ma pokazują znaki
ona wpatrzona w niebo
o zmroku rycerz i mnich
parzący napar piją nasze zdrowie
podobnie drzewa i
sto sposobów na szczęście
nie zaskakuje również jej uczesanie
długie i proste
ścieżki prowadzą
nocą zakonnik zaprzęgał kuca
bryczka nadjeżdżała
zranieni pychą do dziś upuszczają łzy
nie proszą o wolność
a fanatyzm triumfuje
oraz  cowieczorne wyprawy do innych
sympatii nigdy za mało
szukasz schowanych gdzieś za suszarką
by z namiętnością pielęgnować ich porost
SIŁA Adeli

tylko czasami chłopcy nie płaczą
stając się mężczyznami prawie zawsze
rozmowa oko w oko z diabłem
w źrenicy odbicie jej twarzy
i poglądy które kreują
jak dużo daje namiętność
tak wiele  może zmienić napar z korzenia mandragory
kiedy działa żyletka w dłoni
płoną lasy
rozpalimy ognisko
będzie piknik
na łonie natury

pora posadzić drzewo
opalać się w słońcu
zerkać na innych
jest ich jeszcze wielu
nie skończyli konwersacji
ciągle niezdecydowani
będą płakać
a skóra będzie zarastać
zamykając dostęp myślom
nielicznych co potrafią
odwrócić wzrok
zobaczyć swą muzę
nie pozwolić się dalej hipnotyzować
żadnej innej Adeli
FACET Z ROZSĄDKU

Facet z rozsądku
I królowa lekkich
obyczaje podobne do tych
z zeszytu Aleksandra Fredry
w szkole podstawowej popełniał błędy
jak każdy meloman z kałamarzem obok
pełnym wewnętrznych sprzeczności
tylko pamiętniki jeszcze płaczą
dusza i jej obraz
na nim mężczyzna z miłością
sentymentalny głupek
zakończony Pro memoria*
tylko dla własnego ogółu
pieprzyć „Trzy po trzy”
po winku na sen nic dziwnego
królowo twardych sumień
niedostępna grasz z czasem
tak słodko język komizmu i usta giętkości
niczym śmiertelny całus z przedstawienia
nie otrzyma w posagu zamku
Odrzykoń świeci nocą
a ja ciągle jestem
zawsze kiedy spisz
obok
EROTYKA MAKSYMALNA

mama uszyła sakwę na pieniądze
będę jej używał płacąc za miłość
czasem także we śnie i na jawie
gdy widzę szereg kobiet
i ich pochwy na broń
wiem jeździły na jednorożcach
także białych koniach
słońce świeciło mocno
miejska dżungla porastała mchem i paprocią
oraz wspomnieniem
kiedy to nabite pistolety czekały na wystrzał
na pasku od spodni nadal znajdowały się krople
zmęczona maszyna pracowała dalej
mama szyła kolejną sakwę
tym razem bez cenzury
mocnej jak wino z Cotes du Ventoux*

* Cotes du Ventoux – nazwa winnicy we Francji
 PAMIĘTAJ O KAPELUSZU

zasieję w twych włosach źdźbło trawy
wyrośnie miłość i oni inni
mężczyźni których czcisz
niczym Aphrodite, Venus* widzi
na ich twarzach kropla rosy sponiewiera dziewiczość
zakochani nigdy nie liczą czasu ani włosów
Kali Devi* tańcząca bogini klepsydry
wie ile potrzeba drachm by zakupić
ciało także kapelusz  
którym zakryję nagość a zarazem pióro w dłoni
Beat Generation*  które pisało niegdyś swobodniej

Charles Bukowski nocą próbował powstać
wyrwać tablicę z grobu (epitafium) po prostu rób, nie próbuj
nigdy więcej miętówek ani żadnych innych używek
 alkoholika i ćmy barowej  również  Aleksandr Błok  podekscytowany
przejmuje obowiązki żywiącej się darnią Nemezis*
wewnątrz kręgu rozkwitającego liśćmi
geometria zakrywa wątek jej nagość i ochotę
by dokonać ponownego zasiewu źdźbła

uczucie kiełkuje przetłuszczonym memento
 
     
   Z TOMIKU GRA W KOLORY NOCY:  
Gra w kolory nocy

Widzi cień odbity na firanie blaskiem ulicznej latarni
Jest północ
mózg pracuje na pełnych obrotach
Zegar tyka
a tutaj pod ciepłym materiałem nocy
wtulony w natchnienie
czuje się obserwowany
przez zasłony okienne cieniowane ołówkiem
Myśli o zmęczonym całodobową pracą biurku
lampce śpiącej ze spuszczona głową
i hymnie zasypiających  ścian
Pełen pychy mrok
zapraszający  do gry w kolory nocy
Zaryzykuje
zaśnie
odda się tej grze migoczących barw
a gdy  mrok w tej grze zatriumfuje
dopadnie go niepokój
i nie wydostanie się z  więzienia snu
Lecz gdy wygra,
mrok utuli zmęczenie w snu krainie
zapanuje spokój
czerń  nocy pełna
aż do świtu
 Szpitalne wrażenie tańca zwanego Żydkiem

(wariacja mazurka a-moll, czwartego i ostatniego zamykającego opus 17 Fryderyka Chopina)

z ciszy wyszedł
tajemniczym taktem
jawiąc wspomnienie
ten niesamowity temat
zgubił drogę powrotna
po czym obudził ze snu

przykryte kurzem nuty
męczyły poemat
a gruźlica nie pozwalała zapomnieć
o zamkniętym w szpitalu ciele
czekającym na czwarty i ostatni zastrzyk

lamentując
tworzył dzieło
melodyczne zwrotem
orientalne gestem

wyjątkowy żydowski folklor
w owej młodzieńczej stylizacji
wracał każdym razem
w nieskończoność odmienny
gdy jako czternastoletni chłopiec
zafascynowany tańcem
z Szafarni wysyłał listy
i wpatrzony w ścianę sali
podziwiał
nie kliszę
ani nawet wiszące lustro
a dźwięk utworu

przesiąknięta pamięć
bronchoskopii
rokowała
ostatnie dni tu pobytu
przeświecone niczym dalekie echo
rozległe od Mazowsza aż po Kujawy
 moje peryferia

I
wokół porośnięte tatarakiem
bagniste tereny (dziś dzielnica Mławy)
działka rozciągająca się od granicznej
aż po pęknięty konar
wyraziście wyznacza ścieżkę przemarszu
gdy  kalosze  lgną w błocie
a plan zagospodarowania przestrzennego
zasypują wywrotką żwiru

II
zapuszcza korzenie
mieszkając w parterowym domu
obserwuje obrazy
ciągle zmieniających się okolic
w kalejdoskopie blokowisk
supermarketów i dróg

III
będzie ciągłym gościem
przypominając zawsze
gdy tylko przekroczy granice
powracając z podróży
bo jak nie wspominać tych
co się na tej ziemi urodzili
i co za nią walczyli
i w niej pogrzebanych ?

 

Ostatnio dodany film... - zobacz nasz kanał...

Księgarnia

Kartka z kalendarza

Newsletter

Imię i nazwisko:
Email:

Nasi członkowie (losowo)